Fülszöveg
Zdj^cia do albumu „Barwy mojej ziemi" zostaly wybrane z wielu tysi^cy negatywów
stanowi^cych dorobek trzydziestu lat pracy twórczej autóra. Widzimy na nich wyjqtkow^ urod^ polskiego krajobrazu - patrzymy na pola, jeziora, góry i rzeki jak na krain^ zbyt pi^kn^, aby byla rzeczywista. A przeciez to wszystko jest
rzeczywistosci^ zarejstrowanq na blonie fotograficznej. Jesli wyda si^ nam ona zbyt kolorowa, zbyt basniowa - nie oznacza to wcale, ze naprawd^ jest inna: uboga i szara. Moze raczej nie umiemy patrzeé - dostrzegac prawdziwych barw naszej ziemi? Moze spowszednialy nam polskie krajobrazy, tak jak powszedniej^ twarze ludzi, których spotykamy codziennie?
Kazimierz Orlos
Kiedy w 1962 roku ogl^datem album Edwarda Hartwiga „Moja ziemia", z pewnosciq siebie mtodego czlowieka zapragn^lem zrobic to samo, lepiej a moze inaczej? Przez trzydziesci lat rejestrowalem na fotograficznej kliszy barwy mojej ziemi, poznawalem mój Kraj, jego rzeki i jeziora, góry i lasy. Setki nocy...
Tovább
Fülszöveg
Zdj^cia do albumu „Barwy mojej ziemi" zostaly wybrane z wielu tysi^cy negatywów
stanowi^cych dorobek trzydziestu lat pracy twórczej autóra. Widzimy na nich wyjqtkow^ urod^ polskiego krajobrazu - patrzymy na pola, jeziora, góry i rzeki jak na krain^ zbyt pi^kn^, aby byla rzeczywista. A przeciez to wszystko jest
rzeczywistosci^ zarejstrowanq na blonie fotograficznej. Jesli wyda si^ nam ona zbyt kolorowa, zbyt basniowa - nie oznacza to wcale, ze naprawd^ jest inna: uboga i szara. Moze raczej nie umiemy patrzeé - dostrzegac prawdziwych barw naszej ziemi? Moze spowszednialy nam polskie krajobrazy, tak jak powszedniej^ twarze ludzi, których spotykamy codziennie?
Kazimierz Orlos
Kiedy w 1962 roku ogl^datem album Edwarda Hartwiga „Moja ziemia", z pewnosciq siebie mtodego czlowieka zapragn^lem zrobic to samo, lepiej a moze inaczej? Przez trzydziesci lat rejestrowalem na fotograficznej kliszy barwy mojej ziemi, poznawalem mój Kraj, jego rzeki i jeziora, góry i lasy. Setki nocy przespalem w szalasie, namiocie, górskiej kolibie, by byc blizej, by podpatrzec swit, fotografowac jeszcze o zmierzchu, cz^sto noc^.
Nieustannie trapilo mnie przeswiadczenie, ze to jeszcze nie to, ze nie zdolam pokazac tego wszystkiego, co widziatem.
Odjezdzalem daleko od kraju, na kraiíce Ziemi, w Himalaje, na Antarktyd^, schodzilem do jaskin, mocowalem si^ z pi^knem pot^znym, z krajobrazem, który przerasta miar^ czlowieka, ale który uczyl mnie pokory wobec swego pi^kna. W tych w^drówkach, wsród nieskonczonej ilosci odcieni bieli sniegów i lodów, mnogosci bf^kitów mórz i oceanów, wszechpanujqcych sepii i ugrów niezmierzonych pustyn azjatyckich calym sob^ t^sknilem do niepowtarzalnych zieleni polskich lasów, polskich tqk kwiecistych, zlota i srebra polskich pól, do purpury jesiennych gorczanskich buków. Teraz za Przyjacielem i Mistrzem wciqz niedoscignionym — Edwardem Hartwigiem, powtarzam: „Z niepokojem i trosk^ oddaj^ to, co wybralem, w r^ce mitosników fotografii. Prosz^ nie szukac tu wszystkiego opejzazupolskim, ten album jest obrazem ziemi polskiej ogl^danej przez jednego czlowieka. Zresztq, gdzie tu marzyc o zamkni^ciu calego jej bogactwa w jednym albumie."
Chcialbym, aby album ten dia Polaka byt przypomnieniem, ze mieszka na ziemi pi^knej i godnej mitosci, a dia tych, co pragn^ Polsk^ zobaczyc, zach^tq, by uczynili to jak najrychlej.
Vissza